sobota, 22 listopada 2014

Trudy Canavan,


Łotr



cykl: Trylogia zdrajcy, t. 2 


  Wydawnictwo: Galeria Książki
  Data wydania: 2011 r.   
  ISBN: 
9788362170166 
  liczba str. : 576   
  tytuł oryginału: The Rogue
  tłumaczenie:  Izabella Mazurek
  kategoria:   fantastyka 



  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/96114/lotr/opinia/3063151#opinia3063151   )   



 
  


"Łotr" jest to niezwykle ciekawy dalszy ciąg "Trylogii zdrajcy ".
 

Zacznijmy rozpracowywać sprawę od tego, że wraz z Lorkinem nieco poznajemy zdrajczynie, sachakańską buntowniczą społeczność, prócz tego, że wiodącą rolę odgrywają tam kobiety, to w przeciwieństwie do Sachaki buntowniczki nie tolerują niewolnictwa.
W gildii magów pojawiają się dwie nowe nowe bohaterki, nowicjuszki, Lilia, i Naki. Obydwie nieźle narozrabiały, okazuje, że przekonały się empirycznie, że można czarnej magii nauczyć się z książki i wcale nie jest to takie skomplikowane. Z tego wynikło niezłe zamieszanie.
Ambasardor Dannyl kontynuuję swoją misję, polityczną i zbierania wiedzy historycznej. Wraz z Tayendem, ambasadorem Elyne w Sachace z jednym z sachakańskich przyjaciół Dannyla podróżują do krainy Duna. Ambasadora gildii w Sachace interesują pewne sprawy związane z magią i historią magii.


Tak, mamy rozważania, dotyczące historii, że wiedza historyczna jest bardzo ważna, i jej nie można jej zapominać. Ten błąd właśnie zrobiła gildia, że majstrowała przy historii w celach obronnych, przed potencjalnymi szaleńcami. Jednak na dłuższą metę pożytku, to nie przynosi, a teraz okazuje się, że coraz więcej magów poznaje zakazaną czarna magię. Z jednej strony wyższa magia jest zakazana wciąż, a z drugiej jednak skoro w kilku sąsiednich krajach ta wiedza jest powszechna, to gildia tak naprawdę osłabia się, bo byle kto może ich zaatakować mając wiedzę, że gildia jest słaba. Coś mi się zdaje, że w trzecim tomiku kroi się kolejna zadyma. 


Dalej, co do magii zaskakujące jest, że co niektóre magiczne społeczności w świecie kreowanym przez Canawan, mają kamienie magazynujące. A jak, potrafią to wytwarzać. A magazynować można wszystko od rzeczy dobrych jak ciepło i niewielką moc magiczną przydatną na codzień, po rzeczy zdecydowanie złe, między innymi broń niekonwencjonalną czyli atomówkę. Bo moc bomby atomowej maja kamienie o wielkiej mocy. No tego to się nie spodziewałem, że rozważania autorki w tym kierunku pójdą. Dowiadujemy się, że znany jest fakt przynajmniej jednego wybuchu tego śmiercionośnego i odpowiedzalność za to ponoszą magowie z Imardinu. Bo okazuje się, że Kyraliańska Gildia Magów w starożytności magicznymi kamieniami dysponowała. Czyli ktoś już z tym ekperymentował. To niebezpieczna broń znalazła się w czyiś brudnych łapskach i na pograniczu Kyralii z Sachaką eksplodowała. Stąd mamy pustkowie w Sachace, które postępuje, czyli pustynnieje. Ambasador Dannyl dochodzi do tego wniosku prowadząc badania historyczne. Teraz się okazuje, że mają to zdrajczynie i jeśli im przyjdzie do głowy to mogą to atomowe badziewie zdetonować i zrobić niezły bajzel, choć na szczęście chcą porozumienia z gildią. Chyba, że tą broń przejmie Sachaka, to dopiero będzie impreza! Tych nic nie powstrzyma jeśli będą mocni, że będą wstanie podbić kilka krajów i zmienić całą geopolitykę tego fantastycznego świata. 


Zaskakujące jest to, że gildia coraz bardziej się demokratyzuje, jest to proces powolny, ale trwały. Pojawienie się w gronie magów Sonei spowodowało wiele pozytywnego zamieszania. Do gildii, przyjmowani są nowicjusze bylcy. W konsekwencji każdy, ile ma choć trochę mocy magicznej i co nieco rozumu, może zostać magiem. A więc po pierwsze marzenia o takiej karierze były realne, po drugie pod katem public relation magowie zyskiwali, bo ich wizerunek w społeczeństwie był coraz lepszy, zaniechano czystek, czyli haniebnego oczyszczania biedoty z miasta, a po trzecie fakt, że biedni ludzie robili kariery w gildii przyczyniał się, że bylcy bogacili się dzięki temu. Co prawda faktem jest, że nowicjusze bylcy mieli problemy, bo nowicjusze z domów, ich nie za bardzo akceptowali, ale takie zmiany siłą rzeczy są powolne.


Wracając do rozważań historycznych, ciekawi mnie skąd Canawan czerpała inspirację do tworzenia tak rewelacyjnych fantastycznych opowieści? Czyżby odwoływała się do starożytnej Babilonii? Słowo magoj, z greki, to po prostu mądrość. Magowie Babilońscy byli kapłanami Zoroatusztrianizmu. Byli też astronomami, to oni stworzyli fundamenty astrologii, chociażby znaki zodiaku. Podobno trzech z nich wybrało się szukać mesjasza gdzieś na terenie dzisiejszego Izraela, wtedy należącego do Imperium Rzymskiego. Ci ludzie, których ponoć prowadziła gwiazda betlejmska, zwani są w tradycji religijnej trzema królami. To koncepcja o magach – królach z Babilonu, to oczywiście jedna z hipotez historycznych. Częściowo analogii trzeba szukać w średniowieczu, bo chociażby słowa uniwersytet i gildia, mają średniowieczna proweniencję (pochodzenie). Za analogiami starożytnymi przemawia fakt, że w średniowieczu wszelkie praktyki magiczne były zabronione i jako herezje, były brutalnie tępione. Oczywiście świat kreowany przez autorkę nie jest oderwany od rzeczywistości, bo sporo tu rozważań, o polityce, geopolityce, historii, kulturze, filozofii, problemach społecznych itd...


Wszystko to przemawia za tym, że warto zaglądać do takiej literatury, nawet jak ktoś nie interesuje się fantastyką, bo dobrą literaturę warto czytać, i nie ulegać stereotypizacji, że to np fantastyka, to dam sobie spokój.
Dobrą literaturę znaleźć można wszędzie. A wytwory pisarskie Trudy Canawan to prawdziwe perełki...


Naprawdę warto czytać i zagłębiać się w fantastycznym świecie: Kyralii, Sachace, Elyne i innych krainach, gdzie docierają bohaterowie, a chociażby tylko o nich słyszą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz