sobota, 8 listopada 2014

Brian Herbert, Kevin J. Anderson,



Czerwie Diuny  




Cykl: Kroniki Diuny, t. 8  



Wydawnictwo: Dom wydawniczy Rebis
Data wydania: 2010 r.
ISBN: 9788375103427
liczba str. : 552
tytuł oryginału:    Sandworms of Dune
tłumaczenie: Andrzej Jankowski
kategoria: fantastyka, science fiction


recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/78284/czerwie-diuny/opinia/14347106#opinia14347106          )  




Finał cyklu „Kroniki Diuny” i jego chronologiczne zakończenie. *


Tytuł dziwi, po cholerę te czerwie w tytule finałowej części „Kronik Diuny”. Myślę, że jest to specyficzne oddanie szacunku czerwiom, bowiem te odegrały tu swoją rolę. Trudno sobie wyobrazić, Diunę bez tych bestii z którymi połączył się Bóg imperator Leto II. Czerwie to uparte bydlaki, wróciły na spaloną Diunę, zajęły kilka innych planet, a nawet zdołały opanować morza na Buzzelu, a przecież czerwie nie lubią wody, jednak jak się okazuje taka kombinatoryka jest dopuszczalna. Czerwie to również produkowana przez nie przyprawa, a przyprawa to władza, a także u wybitnych jednostek, chociażby co niektórych Atrydów, wielka moc jasnowidzenia, a więc siłą rzeczy możliwość szerszego spojrzenia na rzeczywistość. To wielka umiejętność, ale jeszcze większa odpowiedzialność, która prowadzić może na manowce, zwiodła niejednego. dlatego z tym trzeba uważać. Bo tu potrzebny jest umiar i harmonia, zgoda z samym soba, i uwielbianie ludzi, których się chce wspomagać swoimi wizjami. Mierzyli się z tym Atrydzi: Paul Muad'Dib, jak wspomniałem w recenzji "Łowcy Diuny" mamy 2 ghole fremeńskiego mesjasza, jeden odegra dobrą, a drugi i złą rolę, ghole będą musiały walczyć ze sobą, jak zakończy się ta impreza?, a także Leto II i jego ghola, ale czy to było, co być powinno? 


Tych zaskoczeń jest dużo więcej, bo wszak chodzi tu o finalny, legendarny kralizek, czyli wydarzenie, jak sądzono, jest to bitwa, a może Armagedon, o którym kształcie miał przesądzić kwisath haderach. Ani myślę zdradzać kto odegrał tę rolę. Kim był ten Nietszche’ański nadczłowiek?
Tu spotka czytelnika spore zaskoczenie.
Zaskakuje kralizek, bowiem można było się spodziewać, wszystko do tego zmierzało, że w wyniku bitwy dojdzie do zniszczenia ludzi, bądź inteligentnych maszyn. Jednak tu był potrzebny niesamowity wizjoner, który jest w stanie połączyć wodę z ogniem, pogodzi inteligentną maszynerię z ludźmi, bowiem dojdzie do przekonania, że obydwie strony nie są tutaj bez winy.
Ten wizjoner zaproponuje pojednanie zamiast wojny i unicestwienia jednej ze stron. Pytanie: czy to w ogóle jest możliwe?, opłacalne? sensowne?


Kwisath haderach, wraz z niezależnym robotem Erazmem, wybitnym umysłem, wyspekulowali, że trzeba coś zrobić, bo inaczej wojny ludźmi maszynami będą się toczyły nieustannie. Konieczna tu jest zmiana w myśleniu jaka jest rola maszyny w życiu ludzkim. Czy możliwa jest transformacja w myśleniu? W efekcie czego powstanie nowy, lepszy świat. Czy ludzie są w stanie dojść do rozsądnego wniosku, że fanatyzm jest szkodliwy i krzywdzący na dłuższą metę i absolutnie nic dobrego z tego nie wynika? Owszem kiedy trzeba walczyć, bohaterowie działają z niespotykaną zawziętością, ale też mają kwisath haderach, który wskazał im drogę i kierunek myślenia. Chociaż wcześniej ludzie pozbyli się maszyn i jakoś sobie bez nich radzili przez 15000 lat, to jednak była dla ludzkości olbrzymia strata, że pozbyli się maszyn. Bo czy coś na tym zyskali, że opętańczym fanatycznym szale unicestwili wszystkie, no może prawie wszystkie jak się okazało, maszyny w czasie dżihadu butleriańskiego?


Co nam to daje? Co z tego wynika? Czy w tym czytelniczy zamieszaniu odnajdujemy coś dla siebie? Owszem jest tutaj przestroga dla każdego z nas o zachowanie zdrowego rozsądku. Czytelniku myśl jak Duncan Idaho, włącz myślenie! Zastanów się dwa razy zanim coś zrobisz.


Całe uniwersum Diuna udowadnia czytelnikowi, że wszystko co nas otacza jest procesualne, coś wynika z czegoś, czy to odniesiemy do skali makro, a wiec ludzkiej historii, czy całego wszechświata, a także skali mikro, czyli tego wszystkiego co mamy na naszym podwórku, przeżywamy w naszym życiu. Autorzy są doskonałymi znawcami ludzkiej natury, te książki o Diunie doskonale rozpracowują rys psychologiczny każdej z postaci, rozumiemy ich sposób myślenia rozumowania. Poznajemy bohaterów tacy jacy są, poznając szerokie spektrum bohaterów, poznajemy całą ludzkość. 


Motyw wojen z maszynami wydawać się może absurdalny, ale jednak nie ma wątpliwości, że chodzi tu o chrześcijańskie miłowanie bliźniego. A skąd tutaj maszyny? Jestem pewien, że nie chodzi tu tylko i wyłącznie o rodzaj futurologii, a więc spekulacji jak cywilizacja może kiedyś wyglądać, ale mamy tu przecież od groma odniesień do II wojny światowej, do koncepcji nazistowskich. To w głowach funkcjonariuszy NSDAP, pojawiły się pomysły, które mamy tu w książce, przede wszystkim motyw uprzemysłowienia śmierci. Naziści zdegradowali człowieka do funkcji robota, którego, jak się nie nadaje do niczego wyrzucić można na złom. A żeby mógł trafić na złomowisko wrzucili go na taśmę produkcyjną i najpierw wyłączyli funkcje życiowe, potem oderwali od niego poszczególne, przydatne do czegoś, elementy, a to np. skóra przyda się na mydełko, włosy przydadzą się na przyjemne futerko, błyskotki, przydadzą się do przetopienia na sztabki złota itd... I w ten sposób utworzyli fabryki śmierci, która stała sie produktem. Może być większe zdehumanizowana człowieka, jak uprzemysłowienie ludzkiej śmierci?


Dlaczego maszyna Erazm zapragnęła umrzeć jak człowiek? Nie ważne kim był Erazm, że wspomagał komputerowy wszechumysł Omniusa w jego zbrodniach. Ważne, że dzięki temu, że zrozumiał człowieka, którym był zafascynowany, mógł umrzeć po ludzku i samemu przekonać czy ma duszę i czy Bóg istnieje? Dalej Erazm przekonał się, że wojna ludzko-robotycka nie ma sensu. Dogadał się z kwisath haderach, nie dlatego, że był słaby, podobnie kwisath haderach mógł wykiwać roboty i je zniszczyć. Obaj doszli do przekonania, że to porozumienie jest dobre dla maszyn i dla ludzi. Zmienili świat na lepsze. 


Jestem przekonany, że z tych książek o Diunie płynie pewne przesłanie natury etycznej, zostaliśmy stworzeni, żeby być dobrymi i z tego dobrodziejstwa korzystajmy jak najczęściej w swoim życiu. Ma to też wymiar cywilizacyjny, nie możemy nigdy pozwolić, żeby diabelskie wymysły, twórczo przez nazistów rozwijane, które z natury są zbrodnicze zostały przywrócone i narobiły jeszcze więcej szkód. Jeżeli robimy cywilizację róbmy ją z głową, żeby to wszystko miało sens. 


„Czerwie Diuny"  to wspaniała kontynuacja klasyku science fiction. Koniecznie trzeba przeczytać. 


Polecam...






Ad.
* Kolejne książki dotyczące uniwersum Diuna, które będę czytał cofają czytelnika w czasie, bowiem ich akcja będzie miała miejsce zdecydowanie wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz