piątek, 21 listopada 2014

Brian Herbert, Kevin J. Anderson, 





Diuna. Dżihad Butleriański 





cykl: Legendy Diuny, t. 1 


seria: Uniwersum Diuna

 


Wydawnictwo:  Dom wydawniczy Rebis
Data wydania:   2008 r.
ISBN:    9788375100990
liczba str.: 696
tytuł oryginału:  Dune: The Butlerian Jihad
tłumaczenie:     Andrzej Jankowski
kategoria: fantastyka, science fiction



  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  
 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3937/diuna-dzihad-butlerianski/opinia/14161673#opinia14161673   )  







Uniwersum Diuna jest niesamowicie rozstrzelone w czasie i przestrzeni. Przestrzeń w zasadzie cały wszechświat, a czas 15000 lat. Począwszy od dżihadu butleriańskiego aż po kralizek, bitwę na końcu czasów. Dżihad butleriański to chronologiczny początek niesamowitego świata rozpracowanego przez dwóch Herbertów: Franka i Briana i Kevina Andersona. O ile koncepcja uniwersum Diuna powstała w genialnym umyśle Franka Herberta, to panowie Brian Herbert i Kelvin Anderson w wyśmienity sposób kontynuują dzieło mistrza. Teraz mam tutaj prawdziwą wisienka tego literackiego zamieszania. 


Przyznaję mi jakoś ciężko było wejść w klimat tej pierwszej części legend Diuny. Miało się wrażenie, że zupełnie inna opowieść, mająca z klasyczna Diuną niewiele wspólnego. No ale na szczęście było to chwilowe odczucie. Po prostu w AD 13000, a więc 10 000 lat wcześniej niż kiedy żył Paul Muad’dib tworzył się świat uniwersum Diuna jaki znamy z pozostałych książek. Mamy tutaj wojnę ludzi z maszynami. Jedni i drudzy doszli do przekonania, że trzeba wziąść w garść noże, toporki bojowe, a mówiąc bardziej serio lasery i atomówki, i pójść na wojnę. Czy można było tego uniknąć, czy pogodzenie się maszyn i ludzi jest możliwe? Odpowiedź na to pytanie znaleziono dopiero 15 000 lat później, gdy odbył się kralizek. Teraz jest na to za wcześnie. Na pewno niewątpliwie zaskakującym motywem jest przyjaźń Voriana Atrydy, który na początku tej opowieści, jako syn słynnego cymeka* Agamemnona, służył maszynom wysyłał aktualizację Omniusa na liczne planety, z robotem Seuratem. Oboje uważali siebie za przyjaciół, i dla obydwu to było równie bolesne, że ostatecznie Vorian stanął po stronie ludzkości i osobiście musiał zabić Seurata, żeby przechwycić Ziemską aktualizację Omniusa. 


Dżihad, zwany butleriańskim czas zacząć!


Ten cały bajzel sprowokowała niejaka Serena Butler. Najpierw jako wpływowy polityk spowodowała, że ludzie z rąk maszynerii odbili planetę Giedi Prime. Na tą planetę osobiście udała się Serena i jak to bywa na wojnie trafiła w niewolę. Znalazła się na Ziemi, jej panem był robot Erazm, wolny umysł towarzysz Omniusa. Po prawdzie jej niewola nie była zbyt surowa Serena robiła tam to co lubi, pracowała w ogrodzie. Ale i tak była paskudnie wściekła na Erazma, bo było nie było niewola jest niewolą, a Serena pragnęła wrócić na ojczystą planetę Salusa Secunduse i być z rodziną. Ukochanym Sereny był Xavier Harkonnen, po za tym Serena dowiedziała się, że jest w ciąży. W niewoli na Ziemi urodziła synka Maniona. Dla Erazma, robota filozofa, który jako robot jest zafascynowany ludźmi i próbuje ludzi zrozumieć, Serena była jednym z wielu obiektów badań i dostarczyła Erazmowi wiele bardzo ciekawych wniosków badawczych. To właśnie Serena rozpoczęła dzihad butleriański. Wściekła się na Erazma, że ten zabił jej dziecko, wyrzucając je z czwartego pietra, cudów nie ma, nie było czego zbierać, i w niesamowitym ataku furii wypieprzyła z balkonu jednego z robotów, który podążył tą drogą co jej dziecko. To wydarzenie dało niesamowity impuls do wybuchu rebelii na całej Ziemi, a w konsekwencji doprowadzi do wybuchu wojny ludzkości z maszynami. Omnius wydał rozkaz zamordowania wszystkich ludzi na Ziemi, a ludzie z Ligi Szlachetnych* w odwecie zbombardowali atomówkami Ziemię. Sukcesem w tej bitwie było przejęcie aktualizacji Omniusa, która zawierała wiele danych, które okażą się przydatne w pokonaniu i zniszczeniu myślących maszyn. Bo tej wojny nic już nie jest w stanie powstrzymać, to jest wojna na wyniszczenie. 


Jak wspomniałem mamy tutaj kreowanie się świata, który powstanie po wygranej przez ludzkość z maszynami. Co do samej Diuny akcja tam trafia sporadyczne, mamy przygody Selima, fremena, który jako pierwszy ujeżdżał czerwie. Oczywiście musiał się pojawić motyw przyprawy, którą odkrył pewien handlarz niewolnikami. Niewolników na Diunie nie znalazł, ale za to znalazł coś bardziej cennego przyprawę, która w przyszłości będzie niezbędna dla ludzkości, będzie bogactwem Diuny, bogactwem pustyni pożądanym przez tak wielu. Przyprawa przedłuża życie co najmniej dwukrotnie, jest narkotykiem, esencja przyprawowa sprawia, że tworzą się wizje w umysłach ludzi, przede wszystkim fremenów. 


Podobnie jak pozostałe książki dotyczące Diuny, również ta ma swoje niesamowite głębie. Z jednej strony jak to możliwe, że ludzie będąc dla maszyn bogami, bo przecież to my jesteśmy ich stworzycielami, pozwolili, że maszyneria wyrwała się spod ludzkiej kontroli, to jeszcze próbowała szczęścia i chciała zniszczyć gatunek ludzki? Czyżby tu był przestroga od autorów, żebyśmy aby nie popadli w euforię i nie dali zbyt wielkiego pola do popisu myślącej graciarni, żebyśmy jako ludzie nie rozleniwili się intelektualnie i nie pozwalali maszynom za nas wszystkiego załatwiać. Od tego mamy przecież mózgownice, żeby nimi operować i robić właściwy użytek, a nie schodzić intelektualnie na poziom debili, bo przecież kompy wszystko za nas załatwią. Jeżeli będziemy tak myśleć, będziemy skończeni jako ludzka cywilizacja. Pewne przesłanki tego Frank Herbert widział już w drugiej połowie XX wieku kiedy pisał swoje „Kroniki Diuny”, a teraz w nowym stuleciu, kiedy informatyka w zasadzie jest wszechobecna to jest jeszcze bardziej widoczne. Chyba najbardziej rozwala wynalazek Dronów, siedzą sobie kolesie przed komputerami i za pomocą myszki i klawiatury, może jeszcze joysticków zabijają tysiące ludzi na drugim końcu globu. Drodzy czytelnicy to już jest rzeczywistość. Twórcy science fiction wcale nie wymyślają pierdół z kosmosu wziętych, ale jak się okazuje to jest typowa wizjonerka naukowa. Czy wizje Herberta mogą się urzeczywistnić i pozwolimy, żeby to maszyny nami rządziły?
„I raz zdobytej władzy nie oddadzą nigdy”, a na pewno nie dobrowolnie…  Tutaj w trylogii "Legendy Diuny” autor uśmierca miliardy, jeżeli biliardy ludzi. Wszak wojna to nie zabawa.


Interesujące są w każdej książce uniwersum Diuna odniesienia do religii. Czyżby autor był przekonany, że dopóki wierzymy w Boga to jesteśmy jeszcze ludźmi? Bo takiej maszyny, która by uwierzyła w Boga nikt nigdy będzie w stanie wynaleźć. Bo wiara jest czynnikiem nieracjonalnym, a tylko maszyny są bezdusznie racjonalne. Więc może i dobrze, że my ludzie nie jesteśmy racjonalni i mamy w głowach, kompletnie nieracjonalne koncepcje, że często żyjemy z głową w chmurach. Widać tego jako ludzie właśnie potrzebujemy.
Potrzebujemy Boga. 


Jako ludzie jesteśmy nieprzewidywalni i dlatego graciarnia nie ma szans!  Wygramy!
A więc wygląda na to, że przesłanie uniwersum Diuna jest optymistyczne. 


Przeczytać warto.
Polecam.











Ad.
* Cymeki to maszyny do zabijania. takie wielkie roboty bojowe z ludzkim mózgiem, typu transformers, zaopatrzone są w różne ciekawe niespodzianki tygodnia służące do zabijania,
** Liga Szlachetnych to organizacja międzyplanetarna, która skupiała większość planet zamieszkałych przez ludzkość. Powstała po upadku Starego Imperium nad którym władzę przejęły myślące maszyny.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz