czwartek, 13 listopada 2014

Jose Saramago,




Miasto białych kart



 Wydawnictwo:  Dom Wydawniczy Rebis  
 Data wydania:  2009 r. 
 ISBN: 9788375102512 
 liczba str.:   367
 tytuł oryginału:  Ensaio sobre a lucidez
 tłumaczenie: Wojciech Charchalis
 kategoria:   literatura współczesna




(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:

 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/25847/miasto-bialych-kart/opinia/643989#opinia643989    ) 






Przyznam się, że bardzo lubię literaturę hiszpańskiego i portugalskiego kręgu kulturowego. Mógłbym naprawdę długo wymieniać ciekawych autorów. Bardzo ciekawy styl pisania ma Jose Saramago, choćby dlatego, że jakąkolwiek jego książkę nie wzięłoby się w ręce jest genialna, arcydzieło po prostu, co się aż tak często nie zdarza. Choć przyznam uczciwie są to książki dość trudne w odbiorze, chociażby dlatego, że nie ma wyodrębnionych myślnikami dialogów, oczywiście one są, dość dobrze ukryte, ale zmusza czytelnika do uważnego czytania, nie da się tego przekartkować i dobrze zresztą. Bo nie na szybkości czytania polega przeżycie literackie, ale na samym procesie czytania, na zrozumieniu tego co mamy przed sobą, na przeżywania, odnajdywania metafor, interpretowaniu tekstu itd....
Saramago jest jednym z tych autorów, który zmusza czytelnika do myślenia.
W sumie to odkryłem tego autora zanim stał się medialny, zupełnie przypadkowo w bibliotece, wziąłem jedną drugą, potem kolejną, aż rozpracowałem wszystkie, które mają. Akurat "Miasto białych kart" sobie kupiłem, bo stwierdziłem, że trzeba mieć jakaś książkę mistrza.


A w tym "Mieście białych kart" motyw był taki, że mieszkańcy Lizbony ostro wpienili się na polityków i 85 % mieszkańców miasta wrzuciło białe kartki do urn wyborczych. W Hiszpanii i Portugalii biała kartka jest świadomym głosem ważnym, wyrażającym brak akceptacji dla całej klasy politycznej. W konsekwencji politycy spanikowali. Rząd obraził się na społeczeństwo wyniósł się ze stolicy i ulokował się gdzieś indziej, może w Porto? Nie tylko politycy się wynieśli, ale również policja i wojsko. To drugie strzeże granic miasta, żeby nawet myszka się nie prześlizgnęła. No bo prezydent i premier wcześniej ogłosili stan wyjątkowy, potem stan oblężenia. Minister spraw wewnętrznych posunął się do tego, że tzw nieznani sprawcy wysadzili stację metra, oskarżając białych o to, w co nikt nie wierzy. A to po to, żeby zrobić chaos w mieście, na który ludzie jakoś nie mają ochoty, więc żadnego chaosu nie ma, ludzie normalnie chodzą do roboty, wykonują swoje obowiązki jest ład i porządek w mieście. Nie ma zadym, czego władza by chciała. Swoją droga dziwna rewolucja bez rewolucji. Rządzący postanowili zbudować mur wokół Lizbony, co za chora mania z budowaniem  murów, żeby odgradzać się od ludzi. Mieszkańcy Lizbony gryzą połykają w całości czy ki czort? Po prostu mają gdzieś pewnych panów i panie i najchętniej wysłaliby to towarzystwo do diabła! W sumie nic niezgodnego z prawem i procedurą demokratyczną nie zrobili. Ale politycy poczuli się zagrożeni, mimo, że to było wiele hałasu o nic, to były wybory lokalne, ale widać wystarczyło, żeby ludzie pokazali politykom gdzie ich miejsce. "Miasto białych kart" jest kontynuacją "Miasta ślepców", choć nie do końca, bo samo w sobie książka stanowi całość i żeby dojść do tego co mamy nie jest konieczna lektura "Miasta ślepców, dlatego też politycy potraktowali to wydarzenie jako inny objaw białej zarazy. Gdyby byli bardziej rozgarnięci wiedzieliby, że to minie szybko jak biała zaraza, czyżby autor sugerował, że z myśleniem politycy mają kłopoty?Społeczeństwo bez polityków może się obejść a politycy nie, bez społeczeństwa, które ich wybiera nie mają racji bytu, są nikim. 


Bardzo ciekawa refleksja, warto poczytać. 


Gorąco polecam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz