wtorek, 4 listopada 2014

Brian Herbert, Kevin J. Anderson,




Łowcy Diuny

 

 cykl: Kroniki Diuny, t. 7 




Wydawnictwo: Dom wydawniczy Rebis
Data wydania: 2010 r.
ISBN: 9788375103410
liczba str. : 592
tytuł oryginału:   Hunters of Dune
tłumaczenie: Andrzej Jankowski
kategoria: fantastyka, science


  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/59951/lowcy-diuny/opinia/14166744#opinia14166744 
)



A jednak…
Czytelnicze zamieszanie dotyczące Diuny kręci się dalej…


Frank Herbert skończył swój cykl Kronik Diuny na szóstej części. Podałem w recenzji „Kapitularza Diuną” logiczne uzasadnienie zakończenia. Jednak na szczęście, to nie koniec, bo Brian Herbert, syn Franka do spółki z Kevinem Andersonem postanowili dzieło mistrza kontynuować i dalej twórczo zagłębiać się w spuściźnie literackiej Franka Herberta. Uznali widać, że koncepcja uniwersum Diuna jest tak fascynująca, że warto o niej pisać i pozwalać czytelnikom, żeby nadal bujali się po tym fascynującym kosmicznym uniwersum. Autorzy zrobili to w swoim, skądinąd bardzo dobrym, stylu, sprawili, że książki są nieco łatwiejsze i całkiem sensownie wyjaśniają wiele zagadek i łamigłówek, do których wyjaśniania Frank Herbert jakoś głowy nie miał. Mimo to ta cała opowieść nie straciła swojego niesamowitego klimatu, co jest sztuką niebywale trudną, spowodować, żeby czytelnik zrozumiał coś więcej i nie tracąc przy tym całego waloru tej fascynującej opowieści. Nadal te „Kroniki Diuny” dają zdrowo do myślenia. A więc autorzy sprostali temu trudnemu zadaniu, żeby te książki były na zbliżonym poziomie co oryginał, co jest trudne, bo Frank Herbert jako klasyk science fiction jest geniuszem, a więc trzeba było się wznieść na wysoki poziom, żeby stworzyć coś równie genialnego. Trudno się od tego oderwać co się czyta. Można się od tej książki* uzależnić niczym Fremen od przyprawy. Ja osobiście nie żałuję, że nie skoczyłem lektury „Kronik Diuny” na sześciu częściach napisanych przez Franka Herberta. A Ty drogi czytelniku decyzję podejmij sam, czy zechcesz kontynuować to czytelnicze zamieszanie. 


Mamy tutaj bezpośrednią kontynuację „ Kapitularza Diuną”. Matka dowodząca Murbella dokonała tej niebywałej sztuki połączenia czarownic Bene Gesserit i Czcigodnych Macierzy, zwanych też Dostojnymi Matronami. Próba trudna dla pań z jednego i drugiego zgromadzenia, bo obydwa zgromadzenia się tak bardzo uwielbiały, że najchętniej poprzerabiałyby się na kapcie. A więc była to próba łączenia wody z ogniem. Nic dziwnego, że buntowniczek jest co nie miara. Najsilniejszą grupą Dostojnych Matron jest to grupa Hellici, która usadowiła się na Tleilaxanie, a Czarownic Bene Gesserit grupa Sheany **. Sziena skołowała statek kosmiczny Itakę i uciekła hen daleko w kosmos, w nie wiadomo jakie wszechświaty. Sziena zabrała ghole Duncana Idaho i baszara Tega Milesa. Natomiast Murbella postanowiła zgładzić rywalki, wszystkie grupy Dostojnych Matron. Tymczasem Sziena ucieka przed nieznanym wrogiem. W końcu się wyjaśnia co to za wredny czort. To po prostu maszyneria, Omnius, wszechumysł, który ocalał z masakry jaką sprawili ludzie inteligentnym maszynom i po 15000 lat ma zamiar wziąć odwet za porażkę w wojnie zwanej dżihadem butleriańskim. Tym sposobem legendarny Kralizek, bitwa na końcu czasów zbliża się nieuchronnie. Wróg ma zamiar zniszczyć nie tylko Stare Imperium, ale całą ludzkość. To wiele wyjaśnia dlaczego ludzie z literackiego świata Diuny bali się maszyn jak diabeł świeconej wody i dlatego do zwalczania inicjatyw wynalazczości posłużyli się dogmatyką religijną. Ale wracając do tematu Sziena ucieka wrogowi i o dziwo robi to skutecznie. 


Zniszczenie przez Dostojne Matrony Diuny nic nie dało. Leto II spełnił swoją obietnicę, wrócił jako ghola. W tej części nie odzyskał jeszcze świadomości, ale ta chwila, kiedy on i pozostałe ghole wybitnych postaci historycznych w tym ghola Paula Muad’Diba, jego matki lady Jessiki, jego ukochanej Chani na Itace odzyskają świadomość, tzn swoją osobowość, jest bliska. Ale nie tylko grupa Szieny odtwarza ghole, robią to też maskaradnicy, szpiedzy wroga, licząc na to, że to Paul Mud’Dib jest legendarnym Kwisath Haderach, którym być przecież nie chciał, mimo, że jako jedyny mężczyzna przeżył agonię przyprawową. Maskaradnicy stworzyli też ghola Vladimira Harkonnena. Wróg poszukuje Kwizatz Haderach, który jak sądzi jest na Itace. Ale na szczęście uciekają pogoni i coraz bardziej wymyślnym pułapkom.

Oczywiście jak zwykle mamy motywy ekologiczne, motyw pustyni klimatu, niszczone są kolejne planety w ramach działań wojennych, mamy zarazę, to coś nowego. Zaraza zmusza Dostojne matrony do ucieczki, żeby przeżyć. Dalej, mamy motywy historiozoficzne, a więc motyw narodzin, istnienia, i upadków wielu cywilizacji.
Oczywiście jest filozofia, oparta o kosmologię, a więc z jednej strony filozofia przyrody, a więc pytania o granice wszechświata. Tu istnieje nieskończenie wiele wszechświatów. Mamy też pytania, czy istnieje planeta na której gatunek ludzki może żyć, po za naszą Ziemią? Tu w tym fantastycznym świecie jest ich multum. Jest też etyczny wymiar filozofii, pytania czy wolno zabawiać się w Boga, dowolnie tworząc ghole, a wiec mieszając w historii niezależnie od tego czy przyniesie to dobre czy złe skutki? To jest pokrewne z podejściem religijnym do problemów dotyczących życia sztucznie wywołanego. Jakoś religie będą musiały sobie z tym radzić. Każdy rodzaj postępu, medyczny również, jest kłopotliwy dla doktryn religijnych. Oczywiście co do religii mamy tutaj koncepcje mesjanistyczną. Ciekawe czy Paul Muad'Dib, który był mesjaszem Fremenów, odegra jeszcze raz swoją i zbawi świat? Intrygujące jest to, że przetrwali Żydzi i jako jedyni zachowali swoją odrębność, tradycję, religię, wśród typowo Ziemskich nacji, które w kosmosie się wymieszały, tworząc coś nowego. Tylko naród wybrany zdołał tego uniknąć. Dżihad Butleriański zaczął się AD 13000 , do tego trzeba dodać kolejnych 15 tysiącleci, a ci nadal cierpliwie i wytrwale poszukują swojej Ziemi Obiecanej w kosmosie. Mamy też ewidentny motyw feministyczny, kobiety czy to dobre czy złe robią tutaj porządne zamieszanie. Mamy również, żywioł, jakim jest wojna, pojawia się od cholery scen batalistycznych, a także fascynujących pojedynków, również w wykonaniu kobiet, bo te tutaj nie są w ciemię bite niejednemu Supermanowi czy Batmanowi skopałyby tyłek i ukręciły łepetynę. 


Słowem, jest ciekawie, bardzo ciekawie.
Polecam


 







Ad.
* I jak przypuszczam pozostałych dziewięciu napisanych przez Briana Herberta i Kevina Andersona również. Sprawdzę to.
** W nowym tłumaczeniu to imię spolszczono na Sziena, i tego będę dalej używał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz