piątek, 7 listopada 2014

Peter F. Hamilton,  




Upadek smoka 



Wydawnictwo:    Zysk i S-ka
Data wydania: 2012 r. 
ISBN:  9788375067194
liczba str. : 844
tytuł oryginału: Fallen Dragon
tłumaczenie:  Krystyna Chodorowska
kategoria: fantastyka, science fiction


(  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 
 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/154508/upadek-smoka/opinia/17339752#opinia17339752    )  


„Upadek smoka” dziwny tytuł jak na science fiction. Oczywiście jest tutaj kosmos, ciekawa koncepcja uniwersum literackiego, ciekawe pomysły dotyczące wynalazczości, i koncepcje inżynierii społecznej, a więc wszystko co trzeba? A więc po cholerę ten smok? 


Moim zdaniem określenie obcych zaawansowanych cywilizacyjnie kosmitów jako smoka jest mało precyzyjne, ale możliwe do przyjęcia, bo gdybyśmy trafili na kosmitów pewnie przyszłoby nam określenie bogowie zapewne do głowy. Tutaj na planecie Thalspring, jednej z Ziemskich kolonii, pewna społeczność anarchistów, kontestatorów w prowincji Amoon, wyznaje sekciarski kult smoka, a więc uważa go jednocześnie za boga. 


Głównym bohaterem jest Lawrence Newton, który pochodzi z planety Amethi. Ta planeta jest Ziemską kolonią. Akcja toczy się mniej więcej w połowie XXIV wieku i epoka kosmicznego kolonializmu jeszcze trwa, ale ma się ku końcowi. Znaczy to tyle, że rządzące Ziemią i jej koloniami korporacje nadal wysyłają ekspedycje odkrywcze i dalej przystosowywania nowe planety. Ciekawe skąd przekonanie, że trzeba likwidować obce ekosystemy planetarne, bo ponoć ludzkość jest z nimi niekompatybilna, dziwne sformułowanie o informatycznej proweniencji. Czy to ktoś badał? Czy po prostu komuś, szefom kosmicznych korporacji zależało na tym, żeby na koloniach stworzyć Ziemię – bis i nic więcej. Anarchiści z prowincji Amoon na Thalspring dowiedli, że ludzkość może funkcjonować w innych ekosystemach planetarnych. Ale dla korporacji samo istnienie tychże grup jest niebezpieczne, bo rozwala korporacyjny system inżynierii społecznej. 


Wracając do postaci głównego bohatera, to Lawrence Newton ma marzenia podróży kosmicznych, odkrywania nowych planet. W sumie każdy chciałby być na jego miejscu. Jego ojciec Doug Newton jest w zarządzie firmy Mac Artur, która zarządza Amethi, a więc ojciec Lawrenca, jest szychą współrządzi całą planetą, to tak jakby ktoś był synem prezydenta, czy króla i był ustawiony na całe życie. Ale Lawrence jest niepokorny, chce planować życie na swój sposób. I w końcu zaplanował, uciekł na Ziemię, i dopiął swego, zaciągnął się do korporacyjnej, kosmicznej armii Zenitu Brown. Zdobywał nowe planety, i co ciekawe zamarzył mu się powrót do domu i do jego pierwszej miłości Roselyn. Paradoksalnie nie jest to książka przesycona tylko motywami kosmicznymi, ale autor bardzo dużo rozwodzi się na temat stosunków damsko –męskich. 


Nielegalna akcja na Thalspring miała być ostatnią, ot zwykła wojenna rozróba w celu oskubania, bezbronnych i naiwnych rebeliantów. Tyle, że się okazało, że Ci anarchiści nie są tacy zwyczajni, są nie dość, że bajecznie bogaci, to dobrze przygotowani do wali zbrojnej. Na ekipę sierżanta Lawrenca Newtona czeka spore zaskoczenie z tym związane i wiele kłopotów. Jak wyjdzie z tej opresji?


Jak wspomniałem mamy tutaj typowy system korporacyjny, to korporacje zawładnęły całkowicie życiem ludzkim. Orwellowski Wielki Brat nie jest wcale politykiem tylko szefem konsorcjum skupiającym wszystkie korporacje, bo tak naprawdę jaka firma by to nie była, to jeden czort. System zawładnął ludźmi, funkcjonuje tutaj wynalazek osobistego Internetu, zwanego AS-em , który oprócz normalnych funkcji, tutaj znacznie rozbudowanych , jakie ma Internet, jest to narzędzie służące do inwigilacji. Czyżby w takim kierunku podążała ludzkość? Mamy też opisane działania zbrojne, chociażby hakerkę wojenną i robotykę wojenna również. Mamy wynalazek skór, coś podobnego funkcjonuje w „Diunie” Herberta, tyle, że tam to się nazywa osobista tarcza Holtzmanna, ale zasada jest podobna. Mamy opisanych wiele innych wynalazków. Uniwersum rozpracowane przez Hamiltona jest spójne i logiczne. 


Książkę warto przeczytać. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz