niedziela, 9 listopada 2014

Isaac Asimov, 




Narodziny fundacji



cykl: Fundacja, t. 2  




Wydawnictwo:  Dom wydawniczy Rebis
Data wydania: 2001 r.
ISBN:  8371209258
liczba str.: 308
tytuł oryginału: Forward the Foundation
tłumaczenie:  Maryla Kowalska
kategoria: fantastyka, science fiction 







recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 
 lubimyczytac.pl/ksiazka/48891/narodziny-fundacji/opinia/18996805#opinia18996805       )    



 
Kontynuując czytanie cyklu „Fundacja” wziąłem się za czytanie drugiego tomu zatytułowanego „Narodziny Fundacji”, a więc to jest dokładnie o tym co mamy w tytule, o powstawaniu Fundacji, a ściślej dwóch Fundacji. Jedna to opracowywanie Encyklopedii Galaktycznej, a więc ma być to próba ocalenia wiedzy zgromadzonej na przestrzeni dziejów upadającego imperium. A druga, to kontynuowanie działalności psychohistorycznej. Ten nowy rewolucyjny dział nauki, psychohistoria jest rodzaj nauki zawierającej w sobie psychologię, socjologię, historię i matematykę, a więc jest to analiza dotycząca dziejów. 


Profesor Hari Seldon, bo poznajemy dalsze jego losy aż do śmierci, żyje wystarczająco długo, około 80 lat, żeby na własne oczy widzieć walące się imperium. Z jednej strony jego nauka osiąga realnych kształtów i z tego powodu może czuć satysfakcję, a z drugiej zbiera cięgi od wszystkich za swoje kasandryczne wizje upadku imperium, jakby to była jego wina, że imperium się sypie. Na Trantorze coraz gorzej funkcjonuje infrastruktura, spada poziom nauki, w tym chociażby medycyny, pewne choroby, które były leczone jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej, teraz nie są do wyleczenia, bo po prostu kadra jest coraz gorzej wykwalifikowana.
Spada poziom bezpieczeństwa, chodzenie po ulicy jest utrudnione, bo nawet Uniwersytet Streelinga, przypomina to, co sam pamięta chodząc po Billibotonie w strefie Dahl, a to była całkiem niezła melina, przy tym zapewne Nowojorski Bronx, to miejsce, w którym zamieszkują same grzeczne kotki. Tak więc nasz profesorek bierze udział w bójkach ulicznych, a że się nie daje, i nawet mając 70 lat potrafi komuś porządnie przyłożyć, to za to w ramach promocji jest sądzony za pobicie. Hari Seldon ma ksywkę kruk, ponieważ w potocznym mniemaniu, łazi, mędzi i przepowiada koniec imperium, no to co niektórzy potrzebują wyładować na nim swoje frustracje. Oczywiście o krachu imperium świadczy potężna dziura w budżecie, rząd ma problemy ze ściąganiem podatków, bo coraz więcej planet w praktyce się uniezależniło, i jeśli jeszcze nie ogłosili rebelii, to cud. Ale te już powoli się zaczynają, a więc to kwestia czasu, kiedy imperium zacznie się rozwalać niczym domek z kart, po prostu będzie to przypominało efekt domina. 


Problemy z kredytami, waluta imperium, ma również ekipa profesora Seldona, imperator jest bezradny, a biznesmesmenom jakoś się nie śpieszy, żeby finansować naukę, zwłaszcza tak rewolucyjną i nielubianą jak psychohistoria. No ale jakimś cudem trudności udaje się pokonywać. Powstała idea, żeby badacze przenieśli się na odległe światy, prowincje imperium lub w ręcz po za imperium, żeby spokojnie pracować, bo w centrach imperium i nie tylko jest coraz bardziej niespokojnie. Tylko profesor Hari Seldon postanowił zostać na Trantorze, za to wysłał w kosmos ukochana wnuczkę Wandę, mimo, że w zasadzie ona była jedyna bardzo bliska mu osobą, ale wiedział, że musi tak zrobić dla dobra nauki, bo dzieło tworzenia teorii psychohistorii musi być kontynuować, żeby jak Seldon święcie wierzy odbudować kiedyś imperium. 


Warto kontynuować czytanie „Fundacji”
Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz