piątek, 21 listopada 2014

Frank Herbert, 



Dzieci Diuny 



cykl: Kroniki Diuny, t. 3


seria: Uniwersum Diuna



Wydawnictwo:  Dom wydawniczy Rebis
Data wydania: 2010 r.
ISBN:  9788373017269
liczba str.: 528
tytuł oryginału: Children of Dune
tłumaczenie:   Marek Marszał
kategoria: fantastyka, science fiction


  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:  
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4303/dzieci-diuny/opinia/12578287#opinia12578287    )      





 Czytam dalej cykl „Kroniki Diuny”, teraz padło na trzecią część zatytułowaną „Dzieci Diuny”. 


Jak wiemy z poprzedniej części Paul Atryda, zwany też Muad’Dib’em, udał się na pustynię, bo jakoś nie mógł sobie poradzić z wizjami. Obawiał się tego, że będzie działo się z nim, to co stało się, w tej trzeciej części z jego córką, Alią, która została paskudztwem, mówiąc bardziej ludzkim językiem, po prostu została opętana przez byty wewnętrzne osoby siedzące jej tam w głowie. Tu mamy przekręt pisarski Herberta, robi po prostu powroty, bohaterów, którzy wybrali się, lub wybrać się powinni na tamten świat. Chociażby pojawia się baron Vladimir Harkonnen, zabity w pierwszej części, który mąci Alii w łepetynie. Dalej mamy Muad’Diba, który wrócił i jako Kaznodzieja opieprza wszystkich równo jak leci, robi to tak długo, aż wymusi męczeńską śmierć, bo po prostu te jego gadki są wybitnie wkurwiające! Paul jako osoba mająca wizję wcale się tym nie przejął, uznał, że widać rolą proroka jest widowiskowo wykitować, bo wtedy narodzi się na nowo kult wielkiego Muad’Diba, już nie byłego imperatora, ale mesjasza. Znając życie, czyli to co kombinuje Herbert, Muad’Dib i tak powróci w dalszych częściach, jakoś dziwnie jestem o to spokojny. Powraca też młody Leto II, który, jak sądzą gracze polityczni, został skonsumowany. Po prostu pewne sympatyczne, duże kotki były bardzo głodne i chciały się poczęstować. Widać Ci politycy zapomnieli o jednej zasadzie, nie widziałeś ciała, nie waż się twierdzić, że osoba o której mówisz nie żyje. Zamach na Leto i jego siostrę Ghanimę się nie powiódł. Leto pojawi się w odpowiednim momencie i upomni się o swoje, o imperatorski tron. Co ciekawe już się dowiedzieliśmy, że będzie rządził 4 tysiące lat, bo tyle przeżyje, bowiem pójdzie Złotą drogą, cokolwiek to ma oznaczać, Leto tak naprawdę nie jest już sobą, jest po prostu ludzkim cyborgiem, który przeżyje 4 tysiąclecia i będzie rządził jako imperator. Jak mu to wyjdzie zapewne Herbert ma zamiar tym się zająć w kolejnych częściach. 


W sumie warstwa typowo wydarzeniowa jest prosta, można ją rozpracować logicznie rozpracować znając tylko tytuły poszczególnych części „Kronik Diuny”. W tej trzeciej części wiodącymi bohaterami są dzieci Paula: Leto i Ghanima, które odziedziczyły po nim to całe wizjonerstwo. Dzieci wychowują się w siczy Tabr, której szefem jest nadal Stilgar. Ale poprzez wizję, mimo dziecięcego wieku są ludźmi dojrzałymi, mają moc kontaktowania się ludźmi, którzy nie żyją od tysiącleci, mówią dawno zapomnianymi, nawet z naszej perspektywy, językami, a nie zapominajmy, akcja Diuny toczy się za ładnych wiele tysięcy lat. Złoty wiek na Ziemi, to przeszłość, a ludzie poszukali sobie miejsca hen daleko gdzieś w kosmosie. A więc nie w warstwie wydarzeniowej tkwi sedno tego całego literackiego interesu, które czytamy. Metaforyka „Kronik Diuny” jest bardzo skomplikowana. 


O co tu może chodzić? Chociażby motywy ekologiczne są nadal przez Herberta na okrągło wałkowane. Tym razem zajął się przemianami ekologicznymi na Diunie. Klimat Diuny zmienia się na naszych oczach, pustynia powoli ustępuje, jak się dowiadujemy los Czerwii, te wielkie bydlaki, zwane też przez Fremenów smokami, które odpowiadają za produkcję drogocennej przyprawy, jest przesądzony, za jakieś sto lat powinny wyginąć. Ciekawe jest to, że wrócą w długim trwaniu. Wnioskować można, że temat przemian klimatycznych na naszej planecie był dobrze Herbertowi znany. Przypuszczam, że miał dostęp do naukowych analiz klimatycznych, i był przekonany, że w naszym XXI, i kolejnych stuleciach te zmiany klimatyczne są przesądzone i może zrobić się z tego niezły bałagan. 


Za tymi przemianami ekologicznymi idą transformacje cywilizacyjne, a więc Herbert wchodzi na pola historiozofii. W najlepsze Herbert rozważa kwestie istnienia cywilizacji, motywów wyzwań, które są bardzo ważne. Mam na myśli również wyzwania przyrodnicze, bo było nie było przyroda ma duży wpływ na to jak działa konkretna cywilizacja i co osiąga. Każda cywilizacja ma swoje etapy rozwoju powstaje, rozwija się i upada. Mi osobiście kojarzy się to z koncepcjami filozofii historii Toynbee’ego, ale możliwe, że autor korzystał również z innych koncepcji dotyczących filozofii dziejów.



Ciekawe, że autora interesują przemiany typowo mentalnościowe, a więc zmian sposobów myślenia, zachowań jednostek społecznych i całych społeczności. Herbert wychodzi z założenia, że świadomość ludzi zmienia się bardzo powoli, mają problem z akceptacją zmian, norm obyczajowych. Pewne rzeczy w świecie się zmieniają, bo zmienia się świat, zmieniają się ludzie, zmienia się ich mentalność, świadomość, chociażby na skutek zmian w procesie socjalizacyjnym. Zmienia się także sposób widzenia i definiowania świata, są to procesy całkiem naturalne. Wreszcie zmieniają się technologie, które powodują, że życie ludzkie wygląda inaczej. Tutaj w książce tego typu procesy zmian zachodzące w mentalności są bardzo widoczne. Chociażby zmienia się klimat Diuny, co wymusza zmiany obyczajowe ludności Diuny. Wszak do tej pory było nie do pomyślenia, żeby ktoś wyszedł na dwór, czyli na pustynię, bez filtfraka. A teraz młodzi Fremeni nie muszą tego robić. Wynika to też z tego, że zmalał reżim oszczędnościowy wody. Dla Fremenów starszej daty tego typu zmiany obyczajowe są niedopuszczalne! Są niezadowoleni ze zmian, pojawiają się liczne buntownicze ruchy heretyckie i jest ich coraz więcej. Ja jestem ciekaw jak dalej i w jakim kierunku Herbertowi poszły te rozważania w kolejnych częściach „Kroniki Diuny”


Na pewno wiadomo jedno, autor tak to wszystko urządził, że część bohaterów przez cały cykl jest czytelnikom doskonale znana, teraz tutaj pałeczkę przejęli Leto i Ghanama jego siostra, którzy wszystko na to wskazuje przeżyją tysiąclecia. Widać było to potrzebne autorowi, żeby całkiem zgrabnie wyłożyć swoje koncepcje dotyczące cywilizacji, zmian klimatycznych, możliwe, że pojawią się jakieś inne problemy do rozpracowania. 


Jednego jestem pewien cykl „Kroniki Diuny”, w tym recenzowana książka zatytułowana „Dzieci Diuny”, to pozycja wybitna, każdy, niezależnie od tego czy interesuje się science fiction czy nie, powinien tą książkę i cały cykl przeczytać. 


Gorąco polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz