czwartek, 13 listopada 2014

Douglas Adams, 



Restauracja na krańcu wszechświata 



cykl: Autostopem przez Galaktykę, t. 2 




Wydawnictwo; Albatros - Andrzej Kuryłowicz
Data wydania: 2005 r.
ISBN: 837359423X
liczba str; 254
tytuł oryginału:  Restaurant at the end of the univers
tłumaczenie:  Paweł Wieczorek
kategoria:  fantastyka, science fiction



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:   
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4562/restauracja-na-koncu-wszechswiata/opinia/15271426#opinia15271426    ) 











W pierwszej części cyklu „Autostopem przez galaktykę” mamy niezłą jazdę, dosłownie i w przenośni. Tutaj, w książce „Restauracja na końcu wszechświata” mamy część drugą tegoż cyklu i jazda pełna śmiesznej intelektualnej fantastyczno – filozoficznej zabawy trwa sobie dalej w najlepsze. 



Artur Dent i Ford Perfect odpalili kosmiczną brykę i dalej śmigają kosmiczną autostradą i trafiają po drodze na wiele planet w wielu galaktykach i poznają ciekawe postaci. Dowiadujemy się dlaczego planeta Ziemia musiała być zniszczona. W pierwszej części „Autostopem przez galaktykę” poznaliśmy wersję oficjalną, z której wynikało, że jacyś decydenci postanowili wybudować kosmiczną autostradę. Tutaj w tej części poznajemy prawdziwą przyczynę zniszczenia naszego globu. Otóż my Ziemianie mamy jeden paskudny zwyczaj, zadajemy za dużo filozoficznych pytań, a wiadomo filozoficzne pytania są niebezpieczne, dlatego trzeba zniszczyć cały glob i wykończyć wszystkich Ziemian bez wyjątku, żeby Ziemskie filozoficzne herezje nie rozprzestrzeniły się przypadkiem na cały wszechświat, bo tylko z tego bałagan się zrobi. Wiadomo każda władza, również ta kosmiczna, potrzebuje obywateli nierozgarniętych, którym żadne filozoficzne pytania nawet do głowy nie przyjdą. O jak dobrze, że głupota nie boli, to dopiero by było…




Udało się zniszczyć glob, ale nie wszystkich Ziemian, bo przecież ocalał Artur Dent, a także Tricia Mc Millan, która wybyła wcześniej z Ziemi, bo poderwał ją niejaki Zefod Beblebrox. Prezydent Galaktyki. Artur Dent i jego przyjaciel kosmita Ford Perfect przypadkowo poznają Zefoda Beblebroxa i jego kobietę.
Vogoni, ci sami co zniszczyli Ziemię, mają czym prędzej nadrobić to zaniechanie, czyli załatwić dwójkę Ziemian, którzy przeżyli katastrofę, po drodze również pana prezydenta i Forda Perfecta.  Prawie się to udało, ocalił pasażerów statku „Serce ze złota” pewien wredny typ Zefod Beblebrox IV*. pradziadek prezydenta. Ten nieżyjący już od dawna osobnik w najlepsze opieprza prezydenta, że jest zerem, że nic w życiu nie dokonał, że bycie prezydentem, najważniejszym politykiem w kosmosie to wstyd, wręcz hańba dla rodziny. No ale już tak bywa, że tego typu spotkania rodzinne nie są zbyt miłe. Jednak Zefod Beblebrox IV dał się ubłagać wysłał tajemniczy sygnał, który wysłał „Serce ze złota” w prędkość nadświetlną, i tym samym uciekli przed nieuchronnym rozpieprzeniem statku. Pasażerowie uratowali życie i będą mogli głosić filozoficzne herezje po całym kosmosie.




W czasie kosmicznej peregrynacji trafili na bardzo ciekawe miejsce na restauracje na końcu wszechświata. Tu wcale nie chodzi o koniec wszechświata jako Biblijny Armagedon, ani konkretne miejsce w kosmosie. Jest to po prostu miejsce w przestrzeni czasowej oznajmiające  zbliżający się nieuchronnie, koniec czasów, a więc koniec wszechświata, koniec wszystkiego. Tam u progu końca czasów ktoś zbudował restaurację. W tej restauracji na końcu czasów odbywa się impreza. Wpisowe 1 grosz. Wystarczy wpłacić 1 grosik, odbyć podróż w czasie, przetransferować się na czas pierwszego Wielkiego Wybuchu, a więc czasu gdy wszechświat powstał, żeby potem spokojnie sobie wrócić, i na końcu czasów być milionerem. A jako milioner konsumować sobie najbardziej wyrafinowane potrawy i alkohole. Impreza trwa w najlepsze, nawet nie trzeba martwić się o kaca, bo to wszak koniec czasów. Impreza się skończy i będzie po zabawie. Buuuuuuuuuuuuuuum!!!!
Oczywiście główni bohaterowie mają farta przenoszą się za wczasu 2 miliony lat wstecz i uciekają z tego Tytanika. Podróżują sobie spokojnie dalej kosmicznymi autostradami, nawet zdołali trafić na Ziemię. 




Podsumowując mamy tutaj kawał całkiem solidnego zamieszania. Czytając tą książkę można pośmiać się do woli, bo autor ma naprawdę ciekawe i zupełnie dojechane pomysły. Ta książka to po prostu kawał dobrej rozrywki. A przecież śmiech to zdrowie. Polecam. 










Ad.
* Jakimś czortem ufoki stosują odwrotną numerację prezydent Zefod Beblebox jest pierwszy, a pradziadek czwartym.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz