niedziela, 9 listopada 2014

Joe Abercombie,


Ostateczny argument królów*


cykl:  Pierwsze prawo, t. 3
( zrecenzowałem całość )


Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2013 r. 
ISBN:  9788374802963
liczba str. : 840
tytuł oryginału:  Last Argument of Kings
tłumaczenie:   Wojciech Szypuła
kategoria: fantastyka


  recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl: 
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/168467/ostateczny-argument-krolow/opinia/21330481#opinia21330481   )   







Przyszło mi do głowy przeczytać trylogie "Pierwsze prawo". Książkę w zasadzie puentują kilka zdań, chociażby to, „Ostateczny argument królów", to wojna, tak na armatach kazał wypisywać król Francji Ludwik XIV. Natomiast bohater książki Wilczarz określał wojnę zupełnie inaczej, mawiał, że „w tym chujstwie nie ma wygranych, ani przegranych, w ostatecznym rozrachunku wszyscy i tak wracają do ziemi”. Poznajemy też prawdziwe pierwsze prawo, jest to prawo władzy, "mam władzę mogę wszystko, a historię i tak sam napiszę taką jaką trzeba”, tak sprawę określił mag Bayaz. Mag żyjąc niemal wiecznie stworzył Unię, ze stolicą w Adui, i dalej sprawuje nad nią baczną kontrolę, uważając zapewne, że ludzie, a zwłaszcza politycy są jak dzieci i trzeba ich, dając im kij i marchewkę w razie potrzeby kontrolować. 


W tej książce mamy tutaj krew, politykę, i magię, bo oczywiście magowie, a także inne złe i dobre siły nadnaturalne mają tutaj w tym literackim zamieszaniu swoje interesy do ugrania. W sumie pic polega na tym, że nie ma jednoznacznie dobrej i złej strony. Pojawiają się wszelkiej maści bohaterowie, niezwykle barwni, którzy przeżywają przeróżne koleje losu. Zazwyczaj są to przeżycia wojenne, bo wojen jest tutaj bez liku. Autor postanowił umieścić w cyklu "Pierwsze prawo" tutaj multum scen batalistycznych, bitwy, oblężenia, np. oblężenie Dagoski, czy Adui. Nie brakuje też pojedynków, a więc Abercombie nawiązuje czy to do Cornwella, czy Franka Herberta. Opisany przez autora pojedynek, Logena krwawego dzięwieć z Bethodem, królem północy, to literacki majstersztyk. Ale mamy też intrygi polityczne, poznajemy losy superiora Glokty, który jako inkwizytor wykonuje czarną, niewdzięczną robotę, na przykład, używając kolokwialnego wyrażenia,  sprawnie upieprza, działając na zlecenie przełożonych oczywiście, przeciwników politycznych. Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy ze spotkań w Domu pytań z Gloktą i jego praktykami, uchodzą z życiem. W sumie Gloktę kalekiego inkwizytora, który nowego inkwizytorskiego fachu nauczył się w Ghurkulskim więzieniu, po prostu robi dokładnie to co robili z nim, a więc w tym jest lepszy od swoich kumpli inkwizytorów, bo on był po obydwu stronach barykady, tak okazał się silny i przetrwał. Teraz też jest milion razy silniejszy, a dodając do tego jego inteligencję, co czyni to z niego wyrachowanego i twardego gracza politycznego, który potrafi sprytnie lawirować pomiędzy znaczniejszymi od siebie, którzy mają sprzeczne interesy. Jak sam mówi, "to zabawa w cyrkowca, który na arenie pokazuje żonglowanie nożami, tyle, że tych noży, więcej i więcej, drobny błąd i cyrkowca trzeba będzie znieść martwego z areny".


Rzecz jasna głównych bohaterów jest więcej np. pułkownik West, jego siostra Ardee, Jezal, Logan krwawy dziewięć, oczywiście mag Bayaz, dalej niejaka Ferro, która pasję zabijania, ma nie mniejszą niż Logan, i wcale nie dziwne, że przez krótki czas, w czasie podróży na kraniec świata, zostają parą. Jest cała masa drugoplanowych postaci, oczywiście są to politycy w grze politycznej uczestniczący, są to również wojskowi, magowie, i wielu, wielu innych. 

 


Autor ciekawie zajmuje się opisem relacji międzyludzkich, niewątpliwie najciekawszą postacią jest Glokta, który przypomina po trosze Martinowskiego Tyriona Lannistera. Można by pomyśleć, że Glokta, osobnik, który z racji profesji i niepełnosprawności praktycznie przyjaciół nie ma, jednak nie dość, że ma przyjaciela pułkownika Westa, to jeszcze w ostateczności znajduje miłość, przypuszczalnie najpierw z rozsądku, ale wcale nie wątpię, że Ardee i Glokta stworzyli szczęśliwy związek. Zresztą Glokta ma podejście do kobiet. Nie lubi inkwizytorsko zajmować się kobietami, bo ma zadziwiająco miękkie serce. Puszcza wolno, zdrajczynię z Dagoski, magister Eider, a także kobietę praktyka Vittari, o której wie, że donosi arcylektorowi Suitowi, przełożonemu superiora Glokty. Znacznie mniej szczęścia mieli osobiści praktycy Glokty Sewerard i Frost, którzy po ujawnionej zdradzie giną na mękach. Autor poświęca całkiem dużo stron trylogii ekipie Wilczarza, i jego kumpli, Logana, Trójdrzewca, Dowa, Tula, Ponuraka, i paru innych, do tej paczki na jakiś czas trafia West, który zostaje uznany za swojego otrzymuje pseudonim Wściekły. 

 

Ciekawie opisał Abercombie swój literacki świat, mamy wiele państw, kilka kontynentów, dokładnie rozpracował motywy klimatyczne, mamy kilka stref klimatycznych. Mamy też motyw starego imperium, które upadło. Tutaj mamy motyw magów, którzy spierali się o władzę nad światem, bo niby o co, te wredne typki, mogliby się pożreć? Ale też pojawia się przy tej okazji refleksja na temat cywilizacji, i pytania, czy rzeczywiście wszystkie cywilizacje są skończone, muszą upaść? 

 

Krótko podsumowując, bo o tak ciekawej książce można pisać i pisać, a ile by się nie napisało i tak nie da się wszystkich wątków opisać, bo jest tego tak dużo, i wszystkie niewątpliwie są ciekawe, przez co warto do tej trylogii zatytułowanej „Pierwsze prawo” zajrzeć. 

 

Zdecydowanie polecam.




Ad. 
* Dwie pozostałe części noszą tytuły: Samo ostrze, Nim zawisną na szubienicy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz