środa, 19 listopada 2014

Nelson DeMille,


Żywioł ognia 


 Wydawnictwo:  Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 
 Data wydania:  2007 r. 
 ISBN:  9788324008582
 liczba str. :  620 
 tytuł oryginału:  Wild fire
 tłumaczenie: Krzysztof Mazurek 
 kategoria: thriller, sensacja, kryminał



recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:   
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/29439/zywiol-ognia/opinia/16617662#opinia16617662           )   











Mamy w tej książce political fiction z elementami sensacji i politycznych teorii spiskowych, a wszystko w tle pamiętnego 11 września 2001 roku, kiedy to eksplodowały bomby samoloty miedzy innymi na wieżach Word Trade Center w Nowym Yorku. Ta tragedia zjednoczyła Amerykę. A i cały świat był tym wstrząśnięty. Ten widok widziany tego dnia z telewizora przypominał jakiś gówniany film przez Amerykańców nakręcony, ale niestety, tego dnia to była rzeczywistość. 


Widać po lekturze książki, że 11 września wstrząsnął również autorem. Nelson De Mille zadaje swoim czytelnikom ciekawe pytanie: Jak daleko sięgają granice zemsty?


W rzeczywistości wojny w Afganistanie i Iraku to odpowiedź USA za ten akt terroryzmu. Przypuszczać należy, że kryzys gospodarczy zapobiegł przynajmniej jeszcze jednej awanturze w którą dzielni Amerykanie by się wpakowali. Ale starczy politykowania: wróćmy do książki.


A tutaj w powieści zatytułowanej „Żywioł ognia”, mamy wysoko postawionych polityków i biznesmenów dla których opcja jednej czy dwóch wojenek na którą zostaną wysłani Amerykańscy żołnierze nie wystarczy. Ci panowie w swoim myśleniu poszli w kierunku jaki wyznaczył fuhrer III Rzeszy, żądają fizycznej eksterminacji każdego wyznawcy Islamu. Tym panom, podobnie jak kiedyś Hitlerowi marzyła się tysiąclecia Rzesza, marzy się tysiącletnia potężna Ameryka, która dokopie wszystkim. Najpierw rozwiążemy problem z Islamistami, - duma Madox i jego ekipa - potem zajmiemy się Chińczykami, a potem…


W sumie można by pomyśleć, że to złudzenia panów, którzy ewidentnie powinni zmienić lokum na zakład psychiatryczny, ale, że są ludźmi wpływowymi i bogatymi nikt im nie podskoczy. 


Akcja toczy się w październiku 2002 r.* w długi weekend w posiadłości Madoxa Custer Hill Club w dalekiej leśnej głuszy odbyło się jedno ze spotkań tej grupy. Tym razem wyjątkowe, bo miała zapaść decyzja o wystrzeleniu czterech walizkowych bomb nuklearnych w dwóch Amerykańskich miastach. Celem miało być wywołanie reakcji rządu w ramach tajnego protokołu, zwanego Żywiołem ognia. Polega to na tym, że służby specjalne współpracują ze służbami specjalnymi wszystkich krajów świata, i jak jakiś terrorysta chomikuje atomówki, to Amerykanie piorunem się o tym dowiadują, bo ponoć wszystkie kraje świata wiedzą, że jak taka zabawka wybuchnie na terenie państwa USA, to zwielokrotniona reakcja będzie natychmiastowa. Ponoć to działa od czasów prezydentury Ronalda Reagana**. I właśnie ten tajny protokół chcą wykorzystać terroryści z grupy Madoxa, mają zamiar rozwalić dwa Amerykańskie miasta, a potem, żeby było na Islamistów. A jeżeli będzie na nich to USA wypuści w ramach promocji w kraje arabskie 110 bomb atomowych, to jak wierzą ludzie z grupy Madoxa rozwiąże problem terroryzmu Islamskiego raz na zawsze. A więc wracamy do problemu, czy w imię jakieś chorobliwej zawiści można zabić niewinnych ludzi, którzy tylko potencjalnie mogą zostać terrorystami, a to po pierwsze, a po drugie skąd pewność, czy któryś z krajów Islamskich atomówki nie ma? Skoro ma je Pakistan i w takiej sytuacji nie zawaha się ich użyć, to nie wiadomo czy inni też atomówek nie chomikują? A jeżeli tak, to od razu pójdą w ruch. Dlatego kalkulacja Madoxa może być złudna, że to bombardowanie krajów Islamskich będzie wygraną Ameryki, może być po prostu początkiem wojny nuklearnej.


Madox i jego grupa to szaleńcy, których trzeba powstrzymać. 


Podejmują się tego dwaj agenci FBI John Corey i jego żona Kate Mayfield. Sprawa jest śliska, dlatego obydwoje działają na granicy prawa. Najpierw w Custer Hill Club ginie przyjaciel Johna Henry Muller, który został tam wysłany przez szefów na obserwację, i z tej okazji John i Kate prowadzą wydawać by się mogło standardowe śledztwo w sprawie morderstwa. Ta śmierć Henry’ego Mullera ruszyła lawinę wydarzeń. Madox pojawienie się agenta FBI na swojej ziemi potraktował poważnie i ruszył bombową procedurę. John i Kate jako agenci przysłani do rozwikłania sprawy śmierci swojego kolegi wpieprzają się między wódkę a zakąskę. Czasu na rozwikłanie zagadki i na rozpracowanie zamiarów Madoxa i jego grupy wpływowych polityków jest bardzo mało, raptem kilkadziesiąt godzin. 


Ciekawe w książce są rozmowy Madoxa z Johnem i Kate. To jest prawdziwy literacki majstersztyk, jedna i druga strona prowadzi własna grę i musi kombinować, żeby nie dać się zbić z tropu. Panowie maja wzajemny szacunek do siebie, obydwoje mają intelekt i silny charakter. Bardzo ciekawie spotkania oko w oko Madoxa z Johnem Coreyem autor opisuje. Te spotkania to część rozgrywki jakie panowie prowadzą. 


Książkę, świetnie się czyta, niesamowicie wciąga.
Polecam.





Ad.
* Za pomocą wikipedii rozpracowałem, że Dzień Kolumba ( Columbus Day ) przypada 12 października, dzień po tym dniu bomby przygotowane przez Madoxa miały rozpieprzyć Los Angeles i San Francisco. Widać panowie nie lubią Amerykańskich filmów, a to drugie miasto jest znane z tego, że jego mieszkańcy są liberałami, a więc wysłanie „paru liberałów” do diabła to czysta radość dla grupy Madoxa. Dziwny wybór skoro wiadomo, że Islamiści wysłaliby swoje bombki ponownie na Nowy Jork i Waszyngton.
** 1980 -88
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz