piątek, 7 listopada 2014

Clifford Chase, Oskarżony pluszowy M.

Clifford Chase, 




Oskarżony pluszowy M.




Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2007 r.
ISBN: 9788324128587
liczba str. : 256
tytuł oryginału:  Winkie
tłumaczenie: Anna Kołyszko
kategoria: literatura współczesna




recenzja opublikowana na portalu lubimyczytac.pl:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/48189/oskarzony-pluszowy-m/opinia/5418736#opinia5418736    )   



Ta powieść jest groteskowa po prostu. "Życie jest powieścią idioty", jak to powiedział Szekspirowski Makbet, tak ta książka jest groteskowa, jak życie czasem bywa.


Mamy dramat sądowy, film akcji, a także literackie nawiązania do słynnego "Procesu" Kafki. Tak jak u Kafki sensem tego co my mamy jest fakt procesu oraz potrzeba skazania oskarżonego, a nie dojście do prawdy czy oskarżony jest winny czy nie, bo winę oskarżonego założono z góry. Oskarżony, ma g... do powiedzenia, w sytuacji gdy machina policyjno - sądowa wzięła go w obroty. 


Głównym bohaterem jest, wedle wymiaru sprawiedliwości największy przestępca wszechczasów, wróg publiczny nr. 1, oskarżony najcięższe wszelkie możliwe przestępstwa, w tym terroryzm, zdradę państwa, a także o herezje, pluszowy M. Wiadomo kim jest pluszowy miś, jest zabawką, która sprawia niesamowitą radość dzieciom, jest dla maluchów wiernym towarzyszem ich zabaw, służy do przytulania, a więc uczy dzieci wyrażania pierwszych pozytywnych emocji. A tu w tej książce z pluszowego misia usiłuje się zrobić zbrodniarza, aż się chce powiedzieć: świat zwariował, stanął kompletnie na głowie!!!!!! 


Ten proces przypomina to co wyrabiały tzw. trojki, czyli trójki rewolucyjne w ZSRR, według Stalinowskiej doktryny, "dajcie mi oskarżonego, to wina się sama znajdzie."
No ale Ameryka, przecież nie przypomina w niczym kraju totalitarnego, nieludzkiego ustroju.
Ci praworządni obywatele chcą zabić misia w imieniu ideałów wolności, obrony Amerykańskiego stylu życia! A tak naprawdę chcą załatwić kogoś, kto jest bezbronny, ich zdaniem jest gorszy, wszak jest tylko misiem, jakimś porąbanym futrzakiem, nie może, a może nawet nie umie się przekonywująco bronić. A pomóc mu jakoś nikt nie chce. Na tym polega samotność misia, że nikt mu nie wierzy, nie ma nikogo bliskiego.


Czy coś z tego wynika?
Czy wymiar sprawiedliwości bez względu na każdy ustrój potrafi być równie bezduszny, czy dla machiny urzędniczej liczą się tylko przepisy, a więc liczą się papierki a nie człowiek, no tutaj akurat miś? 


Bo przecież trzeba mieć trochę odrobinę zdrowego rozsądku, żeby wiedzieć, że miś raczej nie raczej nie podkładał bomb, ani nie jest agentem wywiadu obcego kraju, czy nie dopuszczał się innych przestępstw wymienianych przez 5 godzin w czasie procesu?
To po prostu aberracja, wymysł umysłu co najmniej niespełna rozumu, jeżeli nie takiego, który w psychiatryku powinien być leczony...


Pierwsza scena, to pierwsze przesłuchanie misia w sądzie, takie,w którym składa się przysięgę i odpowiada na pytania dotyczące personaliów.
Druga scena, aresztowanie misia, wedle starych dobrych zwyczajów, bardzo wcześnie nad ranem, pełno policji, agentów FBI, i nie tylko zapewne, helikoptery, samochodu, pojazdy opancerzone, od groma broni, wszelkiego możliwego żelastwa, pewnie też tv robi transmisje, z aresztowania złoczyńcy na cały kraj. Wchodzi ekipa, robi bajzel, zabiera misia! A chwilę wcześniej misiu leżał pod drzewkiem, sobie spokojnie filozofował i niczego kompletnie się nie spodziewał, a tu takie bęcki go spotkały...
Trzecia scena, misiu siedzi w areszcie. Nie trudno się domyśleć, że to moment mało sympatyczny.
Czwarta scena i kolejne typowy dramat sądowy. Przesłuchania misia świadków, oskarżenia i obrony, ten cyrk trwa, dłuży się bez końca...


W tej książce mowa o samotności, oskarżonego, bo każdy przypadkiem może znaleźć się w tej roli, skoro wymiar sprawiedliwości doszedł do takiego poziomu absurdu i próbował doprowadzić do osądzenia i skazania zabawki.
Pytanie czy są jakieś granice? 


Jak to się zakończy, czy misiu mimo, że został osądzony i skazany przez innych, jak to bywa przecież, zanim zaczął się proces, zdoła się wybronić, mimo, że ma beznadziejnego adwokata, czy prawda może wygrać mimo tego, że świat jest absurdalny i osądza kogoś dla zabawy, żeby pokazać jaki ktoś jest boski, bo ma władzę, i może decydować o całym życiu drugiej osoby...
Przypuszczalnie jest to wyraźny, bardzo zdecydowany głos autora, przeciwko karze śmierci i dlatego również z tej okazji warto tą książkę docenić. 


Wniosek jest jeden: ta książka nie jest wcale taka banalna na jaką wygląda, warto ją przeczytać.                                                                                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz